6.07.2014

Rozdział 3.: Opowiesz coś o sobie?

-KATRIN-

Dłubałam widelcem w swojej lazanii, wysłuchując długiego monologu pod tytułem Ta łyżeczka chciała mnie zabić, wygłaszanego (mam nadzieję, że was zaskoczę) przez Liama. Chyba mi odbiło, gdy uznałam, że on jest tym mądrym w zespole. One Direction nie miało podziałów typu ten mądry, ten imprezowicz, a tamten podrywacz, każdy z nich był prawie taki sam. Przynajmniej tak myślałam w tamtej chwili.
— Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nienormalne, żeby bać się łyżek? — zapytałam, gdy już skończył tę pasjonującą opowieść, którą można byłoby leczyć ludzi z bezsenności.
— Czemu uznajesz to za nienormalne? — W jego głosie pobrzmiewało urażenie.
— Dlatego, że łyżki to rzeczy, z którymi spotykasz się codziennie. Na przykład jeśli robisz sobie herbatę to musisz przecież czymś ją posłodzić no i później jeszcze wymieszać dokładnie cukier z dna, prawda?
— Wcale nie! Równie dobrze możesz nabrać odpowiednią ilość cukru na nóż i po prostu nim osłodzić sobie, co tylko chcesz. — Uśmiechnął się najwyraźniej zadowolony ze swojego wytłumaczenia.
— Nie mów. — Zmarszczyłam brwi, wyobrażając sobie, że któregoś dnia wejdę rano do kuchni i zobaczę Liama słodzącego sobie cokolwiek... nożem. — Zupę też jesz nożem?
— Niestety. — Zaśmiał się Louis, za co został spiorunowany wzrokiem przez kolegę.
— Okay, tyle na jego temat mi wystarczy. — Pokiwałam głową, wskazując na Payne'a. Zdecydowanie nie chcę znać jego innych głupich nawyków, pomyślałam. — Któryś jeszcze ma jakieś głupie lęki? — zapytałam, chcąc wiedzieć, czego się po nich spodziewać.
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy każdy zaczął gwizdać, udając, że nie słyszeli pytania. Spojrzałam na Josha, który wzruszył jedynie ramionami. Po dzieciństwie ze mną nie ma niczego, co go przeraża... poza małpami, ale o tym opowiem, kiedy indziej.
— Och, no co wy? Przecież od razu widać, że każdy z was się czegoś boi. — Przewróciłam oczami, opierając się wygodnie o krzesło, a mój wzrok padł na siedzącego z mojej lewej blondyna. — Dajesz, Niall. — Uśmiechnęłam się zachęcająco, szturchając go lekko łokciem.
— Ja się niczego nie boję — burknął, zakładając ręce pod klatką piersiową.
— Niall boi się klaunów — powiedział szybko Liam, na co chłopak obok mnie zaczął się czerwienić.
— Cóż, zawsze to lepiej niż bać się łyżek — odparłam, kładąc mu dłoń na ramieniu, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem, poza wielce obrażonym szatynem. — To kto następny?
— Louis trzęsie się ze strachu na myśl o ataku zombie — oznajmił Harry.
— Zombie? Serio? Przecie...
— Nie waż się powiedzieć, że one nie istnieją! — warknął wskazując na mnie frytką, którą akurat trzymał w dłoni, co sprawiło, że ketchup, który na niej był wylądował na moim nosie.
— Dobra, dobra. — Przewróciłam oczami, wycierając się chusteczką, a gdy tylko zjadł to, co trzymał szybko dodałam: — One nie istnieją! — wykrzyknęłam, pokazując pasiastemu język.
— Harry boi się pająków. — Uśmiechnął się złośliwie Lou. — Kiedyś Zayn przyniósł jednego do domu i  Hazz piszczał jak dziewczynka, bez urazy, a później wspiął się na kredens i powiedział, że nie zejdzie dopóki to "włochate paskudztwo" nie opuści naszego mieszkania.
Każdy (poza Loczkiem, rzecz jasna) śmiał się na całego, po zakończeniu opowieści. Wyobraziłam sobie siedzącego na kredensie w salonie Harry'ego, który piszczy jak dziewczynka i wręcz nie mogłam się opanować.
— A ty czego się boisz, Kat? — pytanie Zayna, całkowicie zbiło mnie z tropu. Chciałam poznać ich lęki, a nie dzielić się swoimi. Zauważyłam, że Josh się uśmiecha i doskonale wiedziałam, że czeka na słowa "ja się niczego nie boję", bo przed Koszmarem tak było. Jednak nie teraz.
— Boję się ciemności — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, patrząc jak brwi zarówno brata, jak niektórych z chłopaków wędrują ku górze w zaskoczeniu.
— Widzisz, czyli łyżki są dla mnie taką twoją ciemnością. To całkiem normalny strach — odezwał się Liam, próbując przy okazji wybronić swoją normalność.
Jednak nie miał racji. Łyżka była tylko łyżką. Niczym nadzwyczajnym, lecz czymś, co codziennie pomagało człowiekowi w życiu, ułatwiało je. Ten srebrny sztuciec nie mógł w sobie niczego ukryć. Ciemność była inna. To w niej ludzie przegrywali walki ze swoimi wewnętrznymi demonami. To właśnie wtedy działy się złe rzeczy. Mrok był wręcz uosobieniem zła, a jednocześnie czymś, z czym nie można było walczyć, bo gdy zapalało się światło wszystko, co się kryło mogło się schować, a nie zniknąć. Nawet światło nie mogło walczyć z ciemnością. Nie miał racji, ale udowadnianie tego nie było warte zachodu.
— Zayn — wymówiłam z uśmiechem, odwracając od siebie uwagę. — Co jest twoim lękiem?
— Nic. — Wzruszył ramionami i najbardziej zdziwiło mnie to, że wszyscy mu uwierzyli.
Kłamał.
Widziałam, jak przygryza wargę, gdy pozostali odwrócili od niego wzrok i to sprawiło, że nie wierzyłam w jego słowa. Ukrywał coś, a ja bardzo chciałam się dowiedzieć, co takiego tłumi w sobie ten tajemniczy chłopak.

-ALEX-

— Alexandro Cecilio Johnson w tej chwili zbieraj swój leniwy tyłek z łóżka! — usłyszałam krzyk mojej mamy, nieco zniekształcony, jakby przez megafon i zdezorientowana podniosłam głowę. Przecież ona jest w pracy, nie mogłaby przyjść do domu. Zmrużyłam oczy, dostrzegając Eryka z telefonem podłączonym do wielkiego głośnika.
— Dzięki, ciociu. Próbowałem ją obudzić przez prawie godzinę i nic. — Zrobił tę swoją smutną minę, odłączając telefon od głośnika, więc nie usłyszałam odpowiedzi rodzicielki. — Zapamiętam. Miłej pracy!
— Chyba ci życie niemiłe, idioto.
— Dlaczego tak sądzisz, moja droga? — Wyszczerzył zęby w moją stroną, na co ja zmrużyłam oczy. — Pośpiesz się. Za półtorej godziny mamy być u White'ów.
— Co?
— Alex, przecież pilnujemy Valerie i Jamesa — odpowiedział ze zmarszczonymi brwiami, jednak po chwili na jego twarz wpełzł złośliwy uśmiech. — Zapomniałaś, prawda?
— Co? Ja? Zapomniałam? — mówiłam zdecydowanie zbyt wysokim głosem, żeby mógł mi uwierzyć. — Okay, okay. Może trochę.
— A pamiętasz, co masz zrobić za każdym razem, kiedy coś wylatuje ci z głowy? — pytał, a uśmiech na jego twarzy ciągle się powiększał.
Powinni wręczyć mi jakiś medal za to, że mu nie przywaliłam.
— Taaa, kupię ci gofra jak będziemy szli — odparłam znudzonym głosem, jednak po chwili znacznie się ożywiłam. — Ja idę się ubrać, a ty możesz zrobić mi śniadanko. Trzy tosty z podwójnym serem i szynką. Dziękuję! — krzyknęłam na zakończenie, nie dając mu szansy na protesty i szybko zamknęłam się w łazience.
Przez drzwi słyszałam jego teatralne narzekanie, jak to bardzo wykorzystuję tak dobrego chłopaka jak on. Pokiwałam z politowaniem głową zdejmując z siebie koszulkę w której spałam, po czym weszłam po prysznic. Chłodne kropelki wody spływały po moim ciele, rozluźniając wszystkie mięśnie. Odsunęłam zasłonkę i spojrzałam na wiszący naprzeciwko zegar, który wskazywał trzy minuty po dwunastej. Zgroza normalnie, są wakacje, a ja muszę wstawać tak wcześnie, żeby zajmować się tymi nieznośnymi dzieciakami, dlatego cieszę się, że Eryk zgodził się, aby mi pomagać... oczywiście nigdy mu tego nie powiem.
Kiedy już skończyłam pielęgnacje swojego ciała, założyłam na siebie różową spódnicę z wysokim stanem, sięgającą do połowy uda i białą koszulkę na grubych ramiączkach z czarnym napisem "Shut up and buy me pizza". Sięgnęłam po czarną kredkę i tusz do rzęs, gdy usłyszałam z pokoju dźwięk telefonu. Szybko pobiegłam do urządzenia i zmarszczyłam brwi, widząc nieznany numer. Przygryzłam wnętrze policzka przypominając sobie wszystkie telefony, z którymi policja nie mogła sobie poradzić. Wszystkie słowa, jakie szeptał człowiek, który porwał Kitty i jedna z jego obietnic, których wolałabym, żeby nie dotrzymał, odbijała się echem w mojej głowie.
"Tak naprawdę nigdy nie będzie końca. Znajdę was obie i dokończę to, co zacząłem. Obiecuję ci to, skarbie."
Zakryłam usta dłońmi, tłumiąc szloch. Przecież nie mógł nas tak po prostu znaleźć. Uciekliśmy z tamtego miasta i to niemożliwe, żeby przejechał za nami tyle kilometrów. Jednak jeśli to zrobił... to na pewno jest o wiele gorszym psychopatą niż wtedy i na pewno jest bardziej zdeterminowany, żeby nas dorwać.
Telefon przestał dzwonić, a ja nadal stałam w jednym miejscu, starając się uspokoić. Ostatecznie wyłączyłam dźwięki i rzuciłam go na łóżko, wracając do łazienki. Szybko namalowałam cienkie kreski na powiekach i wytuszowałam rzęsy, dzięki czemu znacznie się uspokoiłam. Wróciłam do pokoju, wzięłam urządzenie z pościeli i schodząc na dół, sprawdzałam połączenia.
2 nieodebrane od: Nieznany
3 nieodebrane od: Kiciuś. x
— Świetnie — mruknęłam pod nosem.
— Zostaw ten telefon i jedz, bo zaraz musimy wychodzić — odezwał się Eryk, odwracając się w moją stronę ze śniadaniem i zaśmiał się, spoglądając na moją koszulkę. — Cóż, pizzy nie mam, ale później możemy na nią pójść.
— Dobry pomysł — odparłam, biorąc kęs tosta i wybrałam drugi z nieodebranych numerów.
— Hej, kochanie — usłyszałam jego głos po dwóch sygnałach. — Czemu nie odbierałaś? Dzwoniłem do ciebie od Filipa i...
— To ty dzwoniłeś? — Bogu dzięki, szepnęłam w duchu. — Byłam w łazience. Wybacz, skarbie. Co chciałeś?
— Możemy przełożyć dzisiejsze kino na jutro?
— Och. Dlaczego?
— W weekend mamy ważny mecz i trener zarządził dodatkowy trening. Przykro mi.
— W porządku, to nie twoja wina — odparłam z lekkim uśmiechem, którego niestety nie mógł zobaczyć. — Więc widzimy się jutro. Muszę kończyć, miłego dnia.
— Wzajemnie. Kocham cię.
— Ja ciebie też. — Uśmiechnęłam się, zjadając kolejnego tosta. — Pa.
— Pa — odpowiedział, po czym usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia.
Odłożyłam telefon na blat i włożyłam talerz do zlewu, po czym szybko pobiegłam umyć zęby i chwilę później byliśmy już z Erykiem w drodze do mieszkania White'ów. Oczywiście po drodze zjedliśmy jeszcze gofry z czekoladą i bitą śmietaną, bo kretyn, idący obok cały czas mi o nich przypominał. Czułam, że to będzie cholernie długi dzień.

-NIALL-

— Może po prostu wróćmy do domu? Czuję się dziwnie — odezwała się Kat, spoglądając po kolei na wszystkich.
— Czemu? — zapytał Harry, uśmiechając się w jej stronę.
— Bo nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś co chwilę robi mi zdjęcie — powiedziała, robiąc zniesmaczoną minę. — Nie wiem, jak wy sobie z tym radzicie. To chore.
— Można się przyzwyczaić. — Wzruszyłem ramionami.
— Niall ma rację. Taka cena sławy — dodał Liam.
— Myślę, że powrót do domu to świetny pomysł — odezwał się Zayn.
Katrin posłała mu wdzięczny uśmiech i chwilę później stali obok siebie, czekając na nas. Po naprawdę niesamowicie długiej rozmowie z ustaleniami, co będziemy robili do końca dnia i telefonie od menagera okazało się, że najpierw musimy pojechać w kilka miejsc, co sprawiło, że każdy z nas dostał "misję specjalną". Jako, że Paul wyraził się jasno, że ma się u niego stawić ktoś, kto zapamięta, co on ma do przekazania - wysłaliśmy na pożarcie Liama i Josha, mimo wszelkich protestów tego drugiego, ostatecznie poległ i zgodził się jechać. Wyznaczyliśmy Harry'ego, by udał się do sklepu i wzbogacił naszą kolekcję filmową, żebyśmy mogli obejrzeć coś ciekawego, jednak gdy Zayn to usłyszał szybko stwierdził, iż będzie mu towarzyszył (pewnie, dlatego, że miał dość oglądania dennych komedii, które Styles zawsze wybierał). Oczywiście z tego całego podziału wyszło, że Kat jest skazana na zacne towarzystwo moje i Louisa. Na początku nie wyglądała na ani trochę zadowoloną z tego powodu, ale kiedy dowiedziała się, że jedziemy zaopatrzyć dom w jedzenie zdecydowanie się ożywiła i wręcz poganiała nas w drodze na jednego z trzech aut, które podrzuciła nam ochrona.

-KATRIN-

Nacisnęłam łokciem klamkę i obładowana torbami weszłam jako pierwsza do mieszkania, w którym ktoś już był, bo drzwi były otwarte. Szybko skierowałam się do kuchni, wiedząc, że podąża za mną pozostała dwójka, która była wręcz gorzej załadowana niż ja. Nigdy w życiu nie byłam na tak ogromnych zakupach...
— Dobry Boże, czy wy wykupiliście cały sklep?! — zapytał Payne, kiedy odkładaliśmy reklamówki na blacie i podłodze obok niego.
— Och, daj spokój, wcale nie mamy, aż tak wielu rzeczy — powiedział pewnie Niall, na co razem z Louisem wybuchłam śmiechem. Gdyby był tam sam pewnie kupiłby jeszcze więcej.
— Nieważne — wtrąciłam, widząc, że szatyn zamierza to jakoś błyskotliwie skomentować. — Trzeba to wypakować.
— Nie ja!
— Nie ja!
Dwa głosy rozległy się po pomieszczeniu, po czym uśmiechnięci Lou i Liam, opuścili kuchnię. Patrzyłam zdezorientowana na próg, nie do końca orientując się w całej sytuacji. Trochę zbyt szybko wszystko się potoczyło. Przeniosłam wzrok na blondyna, który po chwili również oderwał wzrok z futryny, za którą zniknęli i spojrzał na mnie. Wzruszyłam ramionami, zaczynając od reklamówki, leżącej na kuchennym blacie.
— Wychodzi na to, że jesteś zmuszony mi pomóc. — Posłałam chłopakowi uśmiech, na co odpowiedział mi tym samym.
— W porządku. Wiesz mniej więcej, co gdzie jest, czy mam najpierw cię z tym zapoznać?
— Opowiadaj.
Całe pomieszczenie było niesamowicie duże, wyłożone jasnymi płytkami i urządzone w nowoczesnym stylu. Było w nim mnóstwo szafek i półek, więc naprawdę ciężko było się we wszystkim połapać. Obok szerokiego blatu, na który aktualnie wyjmowaliśmy wszystko z reklamówek, znajdował się ogromny zlew, za którym był kolejny, mniejszy blat, na którym znajdowała się mikrofalówka. Tuż obok była kuchenka, nad którą znajdowała się szafka z przyprawami i pudełkami z herbatą, kawą, itp. Obok niej była półka z owocami i warzywami, a dalej całą długością ciągnęły się kolejne większe i mniejsze szafki. Na dole natomiast były o wiele większe szafki, kryjące w sobie np. zmywarkę i wiele szufladek różnej wielkości.
— Więc może opowiesz coś o sobie? — zapytał Niall, chowając reklamówki do jednej z szufladek. Spojrzałam na niego zaskoczona, kiedy przesypywałam kawę do pojemnika.
— Co takiego chciałbyś wiedzieć? — Uśmiechnęłam się, stając na palcach, by zamknąć szafkę. Życie w tym domu ze wzrostem krasnala będzie cholernie trudne.
— To zależy, co chcesz mi powiedzieć — odparł z zadziornym uśmiechem.
— Okay, więc może zagramy w dziesięć pytań?
— Okay. Ty zaczynasz.
— To może najpierw coś lekkiego. — Zamyśliłam się wypakowując pomarańcze z siatki. — Ulubiony kolor? Ach, i nie ma powtarzania pytań.
— W porządku. Hm, niebieski i zielony — odparł, a ja zmrużyłam oczy, wpatrując się w niego. — No co?
— Do tej pory myślałam, że ulubiony kolor ma się tylko jeden — zaśmiałam się, na co on mi zawtórował.
— No dobra, w takim razie zielony. Teraz ja. Ile masz lat? — zapytał, wkładając mleko do lodówki.
— Jeszcze siedemnaście. Jakie są twoje zainteresowania? Poza muzyką, oczywiście.
— Takie główne to chyba piłka nożna i lubię sobie czasem pobiegać.
— Czyli raczej aktywny tryb życia, czy leniuchowanie przed telewizorem?
— Aktywnie. Chociaż zawsze fajnie sobie poleniuchować. — Puścił mi oczko, uśmiechając się w niesamowity sposób. — Wiesz, że zadałaś mi dwa pytania pod rząd? Czyli teraz ja też mam dwa. Hm, masz jakieś zwierzątko i czy w ogóle je lubisz?
— Nie mam, ale je kocham. A zwłaszcza psy. Są takie słodkie.
— Tak, psy są świetne. Masz chłopaka?
Jego pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu i nieco przygasiło mój dobry humor. Wszystkie momenty w towarzystwie Dylana odtwarzały się w mojej głowie niczym mały, prywatny seans filmowy. Teoretycznie nigdy nie zerwaliśmy, ale czy jego ucieczka i fakt, że nie próbował się ze mną skontaktować oznaczał koniec naszego związku? Tym bardziej, że wszyscy dookoła mnie sądzą, iż to właśnie on zafundował mi piekło. Co jeśli naprawdę jest winny?
— Przepraszam, powiedziałem coś nie tak? — zapytał zmartwionym głosem, na co szybko wymusiłam uśmiech, podnosząc na niego wzrok.
— Nie. Jest okay. Nie mam chłopaka — odpowiedziałam. Prawda jest taka, że ta sytuacja była zbyt zagmatwana, a ja nie chciałam kolejny raz się w niej utopić. Tym bardziej, że nadal nie czułam się pewnie, wiedząc, że jestem w domu sama z sześcioma facetami. — Moja kolej. Ile miałeś dziewczyn?
— Jedną — odpowiedział po krótkim zastanowieniu, na co zmarszczyłam brwi. — Czy...
— Hej ludzie! Mamy mega filmy, bierzcie jakieś żarcie i chodźcie, bo czekamy tylko na was! — Podekscytowanie Harry'ego było naprawdę zabawne. Wpadł do kuchni niczym przeciąg, chowając kilka produktów, które nam zostały, po czym chwycił kilka paczek popcornu i chipsów i pociągnął nas za sobą do salonu.
— Dokończymy to jeszcze — usłyszałam głos Nialla i skinęłam do niego głową.
Kiedy już Styles puścił moją dłoń, mogłam dostrzec jak chłopaki przerobili salon, żeby było nam wygodniej. Ciemna, skórzana kanapa, stojąca zazwyczaj na środku miękkiego, ciemnobrązowego dywanu była teraz podsunięta pod kredens z lewej strony, natomiast cały środek był wyłożony większymi i mniejszymi poduszkami, na których wszyscy siedzieli. Zajęłam miejsce między Joshem i Louisem, kiedy Zayn wkładał płytę z filmem do odtwarzacza. Światło w pokoju zgasło, a ja przyległam do brata, jakby był ostatnią deską ratunku na całym świecie. Liam, widząc moją reakcję, szybko zapalił małe żarówki w kredensie, które dodatkowo z wielkim telewizorem rozjaśniły pokój. Odprężyłam się odsuwając się nieco od chłopaka.
— Przepraszam — szepnął Payne w moją stronę, na co posłałam mu lekki uśmiech.
Chwilę później dowiedziałam się, że oglądamy horror Sinister. Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc tytuł. Oglądałam już ten film, więc mogłam spokojnie postraszyć trochę swoich towarzyszy. Już po kilku minutach filmu, kiedy rozległa się, jak to w horrorach, mroczna muzyka, mająca na celu zbudowanie napięcia, dźgnęłam wpatrzonego w ekran Lou w bok, na co podskoczył, krzycząc. Przygryzłam wargę tłumiąc śmiech, kiedy mordował mnie swoim spojrzeniem.
Wiedziałam, że będzie chciał się odegrać, jednak miał marne szanse, bo doskonale znałam film. Patrzyłam w telewizor i zastanawiałam się, co dziś robiła Alex, a także jak Erykowi minął dzień. Ostatecznie stwierdziłam, że gdy skończy się film zadzwonię do nich, ale moje plany wzięły w łeb, gdyż chwilę później zasnęłam z głową na ramieniu Josha.

-JOSH-

Usłyszałem głośny krzyk, przez co szybko poderwałem się z łóżka, spoglądając na zegarek. Było parę minut po trzeciej, a ja kompletnie nie orientowałem się, co się dzieje. Stałem obok łóżka, zastanawiając się czy naprawdę coś słyszałem, czy po prostu wyobraźnia po filmie płata mi figle.
— Odejdź! — Piskliwy, zrozpaczony głos rozległ się po mieszkaniu.
Katrin!
Wybiegłem z pomieszczenia, mijając po drodze zdezorientowanego Liama. Szybko wpadłem do pokoju siostry, która teraz nie przestawała krzyczeć. Próbowała dosłownie wszystkiego, nawet zwykłego pisku i dziwiłem się, jakim cudem nadal jest pogrążona we śnie. Patrzyłem niczym sparaliżowany na łzy, wypływające spod mocno zaciśniętych powiek i traciłem zmysły. Co do cholery właśnie się działo?!
Rzuciłem się w stronę łóżka, potrząsając dziewczyną, aż w końcu jej oczy się otworzyły. Była przerażona i w pierwszej chwili odskoczyła ode mnie na drugi koniec materaca, jednak gdy tylko z powrotem na mnie spojrzała, przylgnęła do mnie mocno się wtulając. Objąłem ją, gładząc miarowo jej plecy i szepcząc różne uspokajające słowa. Nie miałem pojęcia, co się z nią działo, jednak doskonale wiedziałem, że nie chcę nigdy więcej zobaczyć takiego stanu. To było naprawdę straszne.
Płakała. Jej łzy moczyły moją koszulkę, jednak to nie miało znaczenia. Chciałem, żeby się uspokoiła, uśmiechnęła i powiedziała, że jest okay. Ale nie robiła tego. Czułem jak drży i słyszałem jej tłumiony szloch. Dlaczego?
Kątem oka zauważyłem jak Liam mówi do pozostałej czwórki, że najlepiej będzie nas zostawić samych, po czym wychodzą, a Katrin z chwili na chwilę się odpręża, po czym jej płacz całkowicie ustaje. Kiedy chciałem ją zapytać, czy już wszystko w porządku zorientowałem się, że jej uścisku jest znacznie słabszy niż na początku. Odsunąłem się nieco i zauważyłem, że zasnęła. Odetchnąłem, przykrywając ją i wstałem, żeby wrócić do siebie, jednak poczułem uścisk dziewczyny na nadgarstku.
— Możesz zostać? — zapytała niepewnie.
— Oczywiście — odparłem, całując ją w czoło.

-ALEX-

Ziewnęłam po raz kolejny, wpatrując się w ekran laptopa. Powinnam pójść spać już kilka godzin temu, jednak nie mogłam tak po prostu przestać oglądać kolejnych odcinków. Po prostu one wszystkie kończą się w takich momentach, że nie można się oderwać. Bo, co jeśli mega przystojny Tate straci Violet?!* To byłoby straszne. Zamknęłam oczy, pocierając je dłońmi, kiedy odcinek się skończył. Nie, więcej nie oglądam, powiedziałam sobie, zamykając przeglądarkę. Chociaż... okay, tylko pięć minut na sprawdzenie Twittera. Szybko otworzyłam przeglądarkę, wpisując odpowiedni adres i przeglądałam stronę główną.
— Co, do cholery?! — wrzasnęłam,po czym szybko zatkałam sobie usta dłońmi, przypominając sobie, że ścianę obok śpi moja mama.
Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w ekran. To nie mogła być prawda...

Patrzyłam z szeroko otwartą buzią na zdjęcie. Katrin i... Liam z Harrym?! Jak?! Przecież miała jechać do Josha. Okay, wiem, że on jest ich perkusistą, ale nie sądziłam, że ona się z nimi spotka. Poza tym, przecież ich nienawidzi. Czemu jest uśmiechnięta?! Dlaczego nic mi nie powiedziała?
Zmarszczyłam brwi, widząc pytanie ponad zdjęciem. Czyli teraz wszyscy będą węszyć, później odkryją, że jest siostrą Josha i będzie sławna i... Jasna cholera! Jej zdjęcia i dane będą w sieci, a to oznaczało, że on mógł wrócić. Mógł? O czym ja w ogóle myślę? To był alarm dla nas wszystkich. On na pewno wróci, żeby ją dopaść, a później dopadnie mnie. Wszystko było tylko kwestią czasu.


*Alex oglądała serial American Horror Story, który oczywiście polecam :)


Od autorki: Witajcie! kolejny raz nieco przeciągnęłam dodanie rozdziału, wybaczcie. :c
Ogólnie to chyba nie jest, aż tak źle... nie jest, prawda? Czekam na wasze opinię.
Zanim skończycie czytać, chciałam wam powiedzieć, że wpadłam na pewien pomysł. Tydzień po dodaniu rozdziału na moim Twitterze (macie podanego po prawej) będzie pojawiała się sklejka ze zdjęciami, które będą ukazywały, co mniej więcej wydarzy się w nowym rozdziale. Myślę, że to ułatwi wam wyczekiwanie na niego. :)
Co myślicie o tym pomyśle?
I jak wam się podoba nowy wygląd? xo

11 komentarzy:

  1. Skarbie no co ja Ci mogę napisać. Moją opinie co do samego bloga znasz. Kocham ten blog - czyli kocham ten rozdział! Serio jeju cała uśmiechnięta byłam, ale ta końcówka, że on może wrócić jeszcze bardziej mnie rozweseliła i zaszokowała (tak wiem, dziwna jestem xd) no ogólnie wygląd jest boski i błagam nie zmieniaj go bo Cię chyba zabije! :D Nie umiem się doczekać aż wróci Dylan iż chcę zobaczyć jak to wszystko się potoczy. Tylko mam jedną prośbę.. jeśli piszesz kimś innym to weź tak mniej więcej pisz kto to bo siię gubię ; __ ; ale ogólnie rozdział boski, ale małe literówki są czasami :D No więc to chyba na tyle czekam na następny rozdział, skarbie. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ps. To twoja Anczi, xx

      Usuń
  2. *.* więcej *.* uzależniłam się*.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny! :D
    Strasznie długo czekałam na nowy rozdział! Aż się wreszcie doczekałam!
    Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na nexta. Pzdr i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu dodajesz rozdziały tak rzadko?

    OdpowiedzUsuń
  6. cześć! nominowałam Cię do Liebster Awards, zapraszam!:)
    http://dailyshipper.blogspot.com/2014/07/liebster-awards_27.html

    OdpowiedzUsuń
  7. jest jeszcze tamten blog czy go usunelas? jak go jeszcze masz, to czy moglabys mi podac link? dzieki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nominowałam cię do Libsten Awards! Zapraszam! miloscnietrwawiecznie.blogspot

    OdpowiedzUsuń

xo