1.02.2014

Rozdział 1.: Tęskniłem, siostrzyczko.

-KATRIN-
 
— To już wszystko — odezwała się blondynka , podając mi złożony sweter, który szybko wpakowałam do walizki, po czym powoli zasunęłam suwak.
— Dzięki za pomoc — powiedziałam z uśmiechem.
— Nie ma sprawy. Teraz lepiej się przebieraj, bo jeszcze się spóźnisz na samolot.
Skinęłam głową i ruszyłam do łazienki, żeby przebrać się w naszykowany wcześniej strój. Normalnie, pewnie przebrałabym się przy przyjaciółce, ale wolałabym, żeby nie patrzyła na stan mojego ciała. Zawsze powstrzymywała łzy, gdy zobaczyła więcej, niż powinna. Wiedziałam, że to okropny widok. Dlatego wolałam jej tego oszczędzić, wystarczy, że sama muszę z tym żyć.
Położyłam wszystkie ubrania na pralce i szybko rozebrałam się z aktualnych, zakrywając odkryte miejsca nowymi rzeczami. Nawet nie zerknęłam w stronę lustra, które wisiało za moimi plecami. Nie chciałam dołować się przed wyjazdem. Gdy byłam już ubrana, pochyliłam się i zaczesałam wszystkie włosy, sprawnie wiążąc je w wysokiego kucyka, po czym opuściłam łazienkę i okręciłam się, spoglądając pytająco na przyjaciółkę, która wstała z miejsca i szybko poprawiła wszystkie detale w moim stroju.
— Nie wierzę w to, że założyłaś ten sweter jęknęła, krzywiąc się. — Na dworze jest prawie dwadzieścia stopni, a ty idziesz w swetrze z długim rękawem. W dodatku te spodnie...
— Nawet o tym nie myśl. Nie zmienię niczego. Nie chcę, by ktokolwiek widział to, co się pod tym wszystkim kryje.
— Kitty... jesteś taka głupia.
— Dzięki! Tak, też cię kocham, Alex — zaśmiałam się, stawiając obie walizki przy drzwiach, po czym z powrotem odwróciłam się do dziewczyny.
— No i powiedz mi, kto mnie teraz będzie pilnował, żebym nie zrobiła czegoś głupiego?
— Jest jeszcze Eryk — mrugnęłam, na co ona się roześmiała. — Obiecasz, że nie wpakujesz się w kłopoty.
— Hm... Czekaj. Daj mi się zastanowić — zaczęła, gładząc się po brodzie i udając zamyślenie, a po chwili dodała z uśmiechem: — Nie. Pokiwałam przecząco głową, starając się ukryć rozbawienie.
— Będę tęsknić — powiedziałam cicho, na co blondynka rozłożyła ręce, wiedząc, że za chwilę się do niej przytulę i dokładnie to zrobiłam.
— Ja też szepnęła, mocniej mnie ściskając.
Przez ostatnie dni starałam się każdą minutę spędzać w towarzystwie przyjaciół. Wiedziałam, że to właśnie ich będzie mi najbardziej brakowało. Ogólnie patrząc w przeszłość to moje zniknięcie bardzo nas do siebie zbliżyło. Staliśmy się bardziej nierozłączni niż kiedyś. W sumie to po chwili zastanowienia mogę z czystym sumieniem wyznać, że tylko dzięki nim wróciłam do normalności. Oczywiście nie do końca, bo wątpię, żebym kiedykolwiek potrafiła żyć tak jak przed pobytem w piekle. Jednak, gdyby nie Alex i Eryk to pewnie nadal bałabym się wszystkiego, co mnie otacza. Mimo ucieczki... strach pozostał. Nie jest tak silny jak na początku, ale jednak nadal jest. Wciąż boję się, że Koszmar wróci.
Skrzyp drzwi wyrwał mnie zarówno z rozmyślań, jak i z objęć blondynki. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc w progu zdyszanego chłopaka. Alex momentalnie podążyła za moim wzrokiem i wybuchła niepohamowanym śmiechem, gdy tylko zauważyła przyjaciela. Starałam się panować nad narastającym rozbawieniem, ale mina Eryka wcale mi tego nie ułatwiła.
— Tak, bardzo śmieszne — wywrócił teatralnie oczami. — Przebiegłem pół miasta! Mam prawo być zmęczony — mówił z udawanym oburzeniem. — Ale jeszcze zdążyłem. Chodź tu, Kitty — uśmiechnął się szeroko, zamykając mnie w swoim uścisku.
— Za tobą też będę tęskniła — powiedziałam, stając na palcach i wtulając się bardziej w chłopaka.
— Ja to wiem. Też będę tęsknił, mała — szepnął.
— Wcale nie jestem taka mała — oburzyłam się, podchodząc do przyjaciółki i stając obok niej na palcach. — Widzisz? Jestem prawie taka jak Alex.
— Prawie robi wielką różnicę — skomentował, na co obydwoje wybuchli śmiechem.
— Jesteście okropni — stwierdziłam, po czym wydęłam dolną wargę. — Ja jestem normalnego wzrostu. Po prostu wy jesteście wybrykami natury.
— Jasne, Kitty, tak sobie wmawiaj — zachichotała blondynka, posyłając mi buziaka w powietrzu.
Wywróciłam oczami, widząc jak stara się złagodzić moją "złość", a następnie zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do jeansowego plecaka ze skórzanymi ramiączkami w kolorze jasnego brązu. Cały czas przy tym rozmawiałam z przyjaciółmi.
— Aleeeeeeex. A ty wiesz, że dziś mijają równe dwa miesiące? — odezwał się nagle Eryk, szczerząc się z uniesioną brwią w stronę dziewczyny.
— Co? — zapytałam zaskoczona.
— Ugh. No, bo jak on zerwał z Holly to stwierdził, że nie chce mieć dziewczyny, no to ja powiedziałam, że gada głupoty i pewnie w ciągu dwóch miesięcy znajdzie sobie inną, a on na to "założysz się?", a ja, że pewnie...
— Dalej pewnie było jak zawsze — przerwałam jej, wywracając oczami.
— Dokładnie — uśmiechnął się brunet, wyciągając rękę w stronę blondynki, która liczyła pieniądze, znajdujące się w futrzanym, różowym portfelu.
— Jak ja cię nienawidzę — jęknęła, podając chłopakowi wyliczoną należność.
— Kitty! Samolot! — usłyszałam krzyk taty z dołu.
— Już idę! – odparłam, chwytając bagaże.
— Daj, ja to wezmę — odezwał się chłopak, zabierając ode mnie walizki.
Uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu, po czym założyłam swój plecak i ruszyłam na dół za przyjaciółmi. Chwilę później stałam w przedpokoju, żegnając się z nimi i równocześnie, czekając na rodziców. Właściwie to na początku myślałam, że są już w aucie. Jednak skreśliłam tę myśl, gdy usłyszałam pierwsze przekleństwo, dochodzące z salonu.
— Są! — usłyszałam zwycięski głos rodzicielki, która już po chwili znalazła się w przedpokoju. — Dobry boże! Dziecko, mamy lato, a nie... jesień.
— Ciociu, jesteś moim mistrzem — zaśmiała się Alex.
— Mamo — jęknęłam, piorunując jednocześnie blondynkę swoim spojrzeniem. — Nie chcę, by wszyscy widzieli blizny. Poza tym zgodziłam się na koszulę. Nie zdejmę swetra.
— Mamy prawie dwadzieścia stopni — ciągnęła dalej — przecież kilka blizn to nic takiego, a koszula zakrywa plecy, skoro nie chcesz ich pokazywać.
— Ale nie zakrywa rąk, a w szczególności nadgarstków. Nie ściągnę swetra — powiedziałam stanowczo.
— Kochanie, daj jej spokój i chodź do auta, bo się spóźnimy — wtrącił tata, odbierając moje bagaże, po czym sam udał się do auta.
Uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę i wyszłam na zewnątrz. Ciepłe powietrze od razu owinęło moje zakryte ciało. Naprawdę było gorąco. Pokiwałam głową, odsuwając od siebie myśli o zdjęciu swetra i podeszłam bliżej auta.
— Kocham was — szepnęłam, ponownie wtulając się w przyjaciół.
— My ciebie też, Kitty — odparli razem.
— Pozdrów od nas Josha — dodał Eryk, gdy odsunęliśmy się od siebie.
— Możesz też powiedzieć, że spuszczę mu łomot, jak go spotkam — mówiła poważnym głosem Alex.
— Za co? — zapytałam równo z brunetem.
— Za nieodpisywanie na moje tweety — wyszczerzyła się, po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
— Przekażę — odparłam. — Piszcie, dzwońcie...
— I odzywajcie się jak tylko będziecie mogli — dokończyli za mnie, wybuchając śmiechem.
— Dobra, już sobie idę — pokiwałam głową nadal się śmiejąc, a następnie wsiadłam do auta.
— Już tęsknimy! — usłyszałam krzyk, gdy samochód wyjechał z podjazdu.
Zaśmiałam się i spuściłam wzrok na splecione dłonie, spoczywające na udach. Co jeśli Josh nie do końca przemyślał swój pomysł? Ponownie obudziły się wątpliwości. Nie chciałam być dla niego ciężarem. Nigdy nie chciałam być nim dla nikogo, ale wiem, że byłam... dla rodziców.
Mimo, że teraz koszmary ustały, to nadal pamiętam jak przerażeni budzili mnie w środku nocy, tłumacząc przedziwne krzyki. Nie da się zapomnieć ich wzroku i zmęczonych twarzy, gdy rano wstawali do pracy. Tak bardzo chciałabym wybronić się stwierdzeniem "to przecież nie moja wina", ale sama bym w nie nie uwierzyła. Westchnęłam po raz kolejny, uświadamiając sobie jak słaba jestem. Naiwnie staram się wyprzeć z umysłu te nieszczęsne, trzy miesiące spędzone w piekle. Szkoda tylko, że nie da się tak po prostu usunąć wspomnień. Westchnęłam głośno, odczuwając poczucie winy i strach przed tym, że brat jednak nie do końca się nad wszystkim zastanowił.
Gdy tylko tata zaparkował niedaleko głównego wejścia na lotnisko, szybko wyskoczyłam z auta i z szerokim uśmiechem wypakowałam z bagażnika swoje walizki, a plecak zarzuciłam na jedno ramie. Prędko ruszyłam w stronę budynku, odczuwając coraz większą ekscytację. Odrzuciłam wszystkie obawy "na później" i po prostu cieszyłam się z tego, że spotkam się z Joshem.
Chwilę później stałam w mocnym uścisku rodzicielki i wysłuchiwałam jej kazań, po czym szybko pożegnałam się z tatą.
— Lot 281 z Warszawy do Londynu nastąpi za piętnaście minut. Prosimy pasażerów o zajmowanie swoich miejsc. Dziękujemy — po całym lotnisku rozległ się echem komunikat, który tylko powiększył mój uśmiech.
Ostatni raz uściskałam rodziców, po czym ruszyłam w odpowiednią stronę. Kilka minut później siedziałam już w samolocie, niecierpliwie czekając na odlot. Nie bałam się latania, zawsze raczej mnie ono fascynowało, jednak najgorsze było lądowanie. To coś, czego z całego serca nienawidzę. Wyjęłam z plecaka telefon, żeby chwilę jeszcze odetchnąć i włączyłam twittera, by napisać do brata.
— Uwaga, samolot za chwilę przystąpi do startu. Prosimy o wyłączenie wszystkich urządzeń elektrycznych i zapięcie pasów — usłyszałam głos stewardesy.
Szybko wysłałam tweeta i wyłączyłam telefon, po czym zapięłam pas i wpatrywałam się w malutką szybę obok mnie.


~*~

Rozglądałam się na wszystkie strony w poszukiwaniu brata, ale nigdzie go nie było. Westchnęłam głośno i ruszyłam w stronę wyjścia z lotniska, z nadzieją, że znajdę go w okolicach parkingu. Na szczęście się nie pomyliłam. Stał przy srebrnym aucie, a obok niego kilka nastolatek, podających mu... notesy? No dobra, nie mam pytań. Sława jest dziwna. Stałam kilka metrów od samochodu z walizkami postawionymi po obu stronach ciała. Zastanawiałam się, jak szybko mnie zauważy. Nie czekałam długo, bo po chwili Josh przeprosił wszystkie dziewczyny i szybkim krokiem przemierzył odległość między nami, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Zaśmiałam się głośno, słysząc zderzenie jednej z walizek z ziemią, jednak mój śmiech ucichł, gdy zobaczyłam, że dziewczęta stojące chwilę temu z Joshem, robią nam zdjęcia. Skrzywiłam się, chowając twarz w koszulce brata i mocniej się w niego wtulając.
— Tęskniłem, siostrzyczko — szepnął mocniej mnie przytulając. Jeszcze chwila i połamiesz mi żebra, braciszku, pomyślałam.
— Ja też, J — odparłam zgodnie z prawdą.
Po kilku minutach odkleiliśmy się od siebie, po czym chłopak zabrał moje walizki i ruszyliśmy w stronę auta. Dziewczyny zrobiły nam jeszcze kilka zdjęć, a gdy wpakowałam się do samochodu, po prostu uciekły. Zaskoczona całą sytuacją, po prostu czekałam na brata. 
— Nie było tak źle — zaśmiał się, wchodząc do auta.
— Żartujesz? Zrobiły nam z tysiąc zdjęć!
— I wcale się nie zdziwię, jak za pięć minut wszystkie będą w sieci. To naprawdę nic takiego. Chłopaki mają o wiele gorzej, Kat.
— Cicho! Nic o nich nie mów. Chociaż te dwa miesiące chcę odpocząć.
— Od czego? — zapytał wyraźnie zdziwiony.
— Od słuchania o One Direction.
— Nie lubisz ich?
— Nie to, że nie lubię, bo kilka fajnych piosenek mają. Po prostu to nie mój typ muzyki. Poza tym reagowałbyś na nich tak samo jak ja, gdybyś cały czas wysłuchiwał Alex. Ma strasznego bzika na... Właśnie! Masz pozdrowienia od niej i od Eryka.
— Aww. Jak miło. Też ich pozdrów jak będziesz z nimi rozmawiała.
— Miałam też przekazać, że Alex spuści ci łomot.
— Co? Jak to? Za co?
— Za nieodpowiadanie na jej tweety — powiedziałam, wzruszając ramionami, a po chwili obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
Pozostała część trasy minęła nam raczej wesoło. Josh opowiedział kilka zabawnych historii, a następnie słuchaliśmy piosenek z radia, śpiewając wszystkie po kolei. Chociaż nie wiem, czy nasze wycie można nazwać śpiewem. Myślę, że każdy, kogo bym o to zapytała bez wahania by mnie wyśmiał.
— Chcesz się rozpakować teraz, czy wieczorem? — zapytał chłopak, parkując przed ogromną willą.
— Mogę to zrobić później, a co?
— To dobrze, bo zabieram cię na wycieczkę po mieście — powiedział z szerokim uśmiechem, a mój brzuch dał o sobie znać. — Ale najpierw pójdziemy coś zjeść. — Zaśmiał się, wysiadając z samochodu.

~*~

Cały dzień minął przede wszystkim śmiesznie. Josh pokazywał mi wszystkie atrakcje Londynu, opowiadając przy każdej jakąś historię, którą przeżył. Naprawdę nie spodziewałabym się po nim wielu wybryków. Mój brat może i wydoroślał na zewnątrz, ale dzisiaj doskonale zdałam sobie sprawę z tego, że w środku jest jeszcze większym dzieckiem niż dotychczas. Kilka razy przyłapałam się na rozmyślaniu, że może to ta piątka z One Direction tak na niego wpłynęła, ale szybko odsuwałam od siebie wszystkie myśli na ich temat.
Jednak nie wszystko w tym dniu było takie kolorowe. Gorszą chwilą był mój napad paniki, gdy fanki wręcz nas zaatakowały. Zasypywały chłopaka zarówno pytaniami o mnie, jak i o cały zespół. Wierzcie mi na słowo, te dziewczyny były szalone. Poza tym Josh stwierdził, że musimy dziś wcześniej położyć się spać, bo ma jakąś niespodziankę na drugi dzień. Jednak, ile razy bym o nią nie zapytała, za każdym razem słyszałam "dowiesz się jutro".
— Oglądamy jakiś film? — usłyszałam nagle, na co ochoczo pokiwałam głową.
Zajęłam miejsce na wygodnej kanapie i trzymając w dłoniach kubek z gorącą czekoladą, oparłam głowę na ramieniu brata. Starałam się skupić na filmie, który został włączony, ale zmęczenie powoli zwyciężało.
— J, co jest tą niespodzianką? — wymruczałam jeszcze, wzbudzając chichot w chłopaku.
— Sama zobaczysz, Kat — odparł, po czym całkowicie odpłynęłam.


Od autorki: Woah, w końcu go przepisałam. Miał być dłuższy, ale z bólem przyznaję, że wewnętrzny leń zwyciężył i urwałam tak, jak widać. Tak, no ja wiem, że na  razie nie jest ciekawie, ale wprowadzenia zawsze takie są. Niestety. Jak widać ponad miesiąc zbierałam się na rozdział. Właściwie to na przepisanie go, bo napisenego to ja go dawno miałam. Mam nadzieję, że na kolejny nie będziecie musieli czekać tak długo. Ach, i od razu informuję, że mogą być błedy, bo już mi się nie chce ich sprawdzać. Później się tym zajmę. :)